Oficjalne Forum No3D, wita Cię
Spoglądam na to... świat zwalnia.
Normalnie matrix na żywo, bez pigół.
LECĘ SIĘ SZYKOWAĆ NA TĄ KOLACJE! PIERWSZE WRAŻENIE NAJWAŻNIEJSZE!!!
Gdy skończyłaś czytać było już... późno... słońce właśnie zachodziło a biorąc pod uwagę porę roku... SZLAG! Pora kolacji za 20 minut!...
Zamykam książkę...
- Ktoś na prawdę lubił się rozpisywać o takich sprawach - zamykam ksiażkę. Na ogół spoko, lecz nie nazwałabym jej najlepszym dziełem literackim. Alicja i Hexer wciaż na pierwszym miejscu. A właśnie mam nadzieje iż Terra mi zaklepie najnowsze wydanie... powinno być w sklepach za jakieś 2 tygodnie. No nic... idę szukać panicza i oddać mu książkę.
zamknęłaś się i zaczęłaś czytać. Opowieść zaczłęła się od statku korsarzy i kapitana zwanego "Tusktooth", który natknał się na szczątki okrętu zniszczonego przez morskiego potwora i uratował jedyną ocalałą osobe, młodą kobietę imieniem Maria Caravera. Ogólnie pierwsza część książki (1/3) opowiadała o tym jak to Maria zakochała się w kapitanie, który polubił ją ale był ślepy na fakt że ona go kocha. Druga cześć ksiązki zaczeła się od tego jak to Kapitan natknał się na tą samą bestię i po długiej walce tracąc sporą cześć załogi ubił poczwarę. Jednak rany które odniósł przykuły go do łóżka na parę tygoni podczas których Maria czuwała nad jego potrzebami i zmianą bandarzy. Pod koniec drugiej cześci Kapitan pokochał ją i zrozumiał co ona do niego czuje i zakończyło się to... bardzo wyraźnie opisaną sceną łóżkową. W trzecim acie Maria namówiła Kapitana by porzucił bycie korsarzem i pod koniec, po wielu innych scenach intymnych wzieli ślub i żyli długo i szcześliwie i mieli wiele dzieci.
Cała czerwona robię się na twarzy... nie... dam radę... jestem silna... jestem gwardzistką... ja Dam radę...
ja...
ja NIE DAM RADY!! Ruszam z biegu do swojego pokoju i zamykam się na 7 spustów (jak niema to krzesło da radę), i zaczynam czytać. KOCHAM romanse...
"Przeczytaj mnie" zaczęłaś słyszeć w głowie... i po chwili usłyszałaś chichot Terry... nosz kurwa...
Spoglądam na to i staje jak wryta.
- Tego jeszcze nie czytałam... "Najlepsza historia romantyczna". TO JUŻ JA OCE... Nie... to nie moje... muszę to oddać - rzekłam i idę tak gdzie Panicz poszedł widocznie trzęsącymi się dłońmi bym nie zajebała tej książki. O ile nie zacznę słyszeć głosów "Przeczytaj mnie" to będzie dobrze...
...
...
Chyba...
Ledwie podniosłaś książkę już znikł ci z oczu... ale co ci się rzuciło w oczy to okładka książki...
Podnoszę i idę za nim szybkim ruchem. Może zdążę dojść do niego nim dojdzie na zabranie z ojcem. Nie mam zamiaru im przeszkadzać w ważnych sprawach. No już Wilczyco... ruszaj nogami.
- Wiem... inaczej by mnie nie wzywał w ten sposób - odparł idąc już w stronę sali tronowej. Zauważyłaś że coś zostało na ziemi w miejscu waszego zderzenia... niewielka książka... musiał upuścić ale był już za dalego by mu o tym powiedzieć.
Ok...
- To życzę miłego dnia. Pewna wiadomość nie zadowoliła go bardzo - powiedziałam pamiętając tą wściekłość. Po tym jak rozejdziemy się idę szukać sobie zajęcia.
- uhh... tak... - rzekł jakby zakłopotany tym że to wiesz - i w sumie to powinienem iść... bo na mnie czeka... - rzekł po oli zbierając "lotnię" z ponad podłogi. Na twoich oczach zmieniła ona kształt i wielkość stając się tarczą którą powiesił sobie za plecami.
Oho... szyn szefunia...
- Jak kojarzę jesteś synem mojego pana... no cóż, miło mi cię poznać - odpowiadam. No... tatuś sprowadził se kolejną "nałożnice" jak pewnie Hive-Minds sobie za moimi plecami żartuje pewnie.
- Ah... miło mi.. jestem Artorias z Ismery... I tak... przepraszam jeszcze raz... będę uważał... jak latam... - rzekł. Dostrzegłaś za nim unoszącą się srebrną... platformę przypominającą skrzydła lotni... jak szeroki grot strzały o zaokrąglonych kątach... I zaraz... Artorias z Ismery... !!!! SYN GILGAMESHA!!!
ma szczęście. Przyjmuje ją i wstaje.
- Następnym razem uważaj jak... latasz - powiedziałam spoglądając na niego, widocznie zdenerwowana. Pamiętaj... polub go... nie nienawidź. Ilekroć krzyczysz iż kogoś nienawidzisz wszyscy wasz zaczynają shipować. Uśmiecham się po chwili i mówię.
- Jestem Aleila...