Męcząca przeprawa przez może prawie was złamała. Prawie. Ostatecznie jednak, udało się wam dotrzeć do Cervidas. Obolali i utraciwszy sporą część ekwipunku który posiadaliście, musieliście zacząć planować od nowa. Concordia wciąż była waszym głównym celem, przynajmniej na teraz, ale musieliście znaleźć metodę zdobycia nowego ekwipunku i pieniędzy.
Starlight westchnęła głośno ślęcząc nad mapą leżącą na stole. Przerywając monotonie skrzypienia pióra. Ty w tym czasie wyglądałeś przez okno, spoglądając na bezkresną otchłań w której wasz statek zatonął. Jelenie z tego miasta były jednak były bardzo pomocne, zapewniając wam wikt i opierunek. Podobno skontaktowali się nawet z Equestriańską ambasadą aby zapewniła wam nowy statek. Wasz cel był jednak dalej na północ, więc ze statku nie skorzystacie. Drzwi otwarły się nagle i z hukiem. - Dobra gagatki! Mam dla was dwie wieści! - głos Stara wyrwał cię z twoich myśli, ale Starlight nie obróciła głowy. - Dobra jest taka, że jutro przyjedzie karawana z Equadoe, która powinna dostarczyć jedzenie i ubrania dla ocalałych. Więc pewnie będziemy mogli się razem z nimi zabrać. Zła jest taka, że odjeżdżają za tydzień więc jeśli chcemy się z nimi zabrać, będziemy musieli poczekać tydzień. - oznajmił donośnie, wpatrując się w was, po czym postawił tacę z jedzeniem na stół. - Oprócz nich, możemy spróbować też ruszyć samemu... ale nie wiem czy jesteśmy na taką podróż gotowi. - oznajmiła Starlight wreszcie obracając się w kierunku Stara. - Wiesz co dostarczą tą karawaną? - zapytała. Star pokręcił głową.
Starlight osunęła się na krześle i znów westchnęła. - No to jesteśmy w trudnej sytuacji... -
|